"Lecz choćby przyszło tysiąc atletów I każdy zjadłby tysiąc kotletów, I każdy nie wiem jak się wytężał, To nie udźwigną, taki to ciężar". Powrót Tuwima do koronawirusowej rzeczywistości jest w bardzo dużym stopniu uzasadniony i usprawiedliwiony jak zresztą w każdym innym przypadku, kiedy to władza zmusza swoimi decyzjami społeczeństwo do zachowania środków bezpieczeństwa ale nie dotyczy to przedstawicieli upadłych moralnie Homo sapiens.
Nikt nie neguje heroicznej walki medyków w poskromieniu tego złośliwca, jednak organizm ludzki nie jest ze stali i są chwile kiedy wytrzymałość ludzka zbliża się do granicy wytrzymałości. Na oparach wytrzymałości "przędą" dzisiaj medycy z pierwszej linii walki z tym złośliwcem.
Do zabezpieczania medyków w niezbędny sprzęt pozwalający na skuteczną i bezstresową walkę z wirusem droga daleka i na dodatek wyboista.
I tu przechodzę do tematu maseczek o których trąbią wszystkie media a przede wszystkim w alarmujący sposób mówią o nich medycy z pierwszej linii frontu walki z przybyłym z Chin „gościem”. Tak, maseczek brak już nie tylko w jednoimiennych szpitalach walczących z pandemią ale w pozostałych placówkach które zbyt łatwo ulegają kontaktowi z nosicielami.
Jak bardzo trzeba mieć zryty mózg, by podczas walki całego kraju w pandemią zorganizować w miejscu publicznym, niemal na przejściu dla pieszych którym okoliczni mieszkańcy przechodzą do pobliskiego Mokpolu po zakupy stragan uliczny z maseczkami i to po spekulacyjnych cenach. Sprzedająca maseczki Ukrainka najwyraźniej nie zna zasad sprzedaży w okresie pandemii bo ludzie niemal wchodzą na stragan by przebierać w maseczkach jak w ulęgałkach. Zdaje się, że obostrzenia dotyczące należytej odległości powinno dotyczyć wszystkich i nie rozumiem, dlaczego Ukrainka nie zna tego przepisu. Nie rozumiem też, dlaczego maseczki trzymane są w jakichś plastikowych workach i blacie a nie są pakowane oddzielnie by ustrzec kupujących przed ew. koronawirusem który akurat na ruchliwym skrzyżowaniu Wałbrzyskiej z Puławską ma łatwość w rozpaleniu sobie ogniska.
Na szczęście przybyła z interwencją policja zakończyła tą farsę z niebezpieczną sprzedażą uliczną sprzętu mającego służyć ochronie przed wirusem.
Jutro dowiem się czegoś więcej ad. tej interwencji